sobota, 2 stycznia 2016

Przywołujemy zimę, czyli bałwanek ze skarpetek



Zrobiłam sobie krótką przerwę w blogowaniu. Dopadła mnie przedświąteczna gorączka, wpadłam w wir przygotowań, a potem oddałam się świątecznemu leniuchowaniu. Bardzo mi tego brakowało. Ot, zwyczajnie usiąść na kanapie i donikąd nie pędzić, nic nie musieć, zapomnieć o obowiązkach i przez chwilę pomyśleć o sobie.
Niestety nie udało mi się pokazać na blogu wszystkich przygotowanych przeze mnie dekoracji świątecznych. Na koniec zostawiałam te, które moim zdaniem były najlepsze … no i cóż … muszą poczekać do następnego roku, bo teraz to już raczej nikogo nie zainteresują.
Minął kolejny rok. Nie będę robić podsumowań, bo uważam to za stratę czasu. Po prostu to co było odkreślam grubą kreską i idę do przodu. Wciąż pełna wiary i nadziei. Choć często również i wątpliwości.
Tęsknię za zimą. Taką, którą pamiętam z dzieciństwa. Za śniegiem, mrozem szczypiącym w policzki i malującym na szybach najpiękniejsze obrazy.
Wspólnie z dziećmi zrobiłam skarpetkowego bałwanka, ale przyznam, że jakoś nie pasował mi do wiosennej pogody, którą mieliśmy w święta. Żal mi było biedaka. W grubej czapie i ciepłym szaliku cierpiał pewnie katusze:)
Dziś za oknem mróz i zimny wiatr. Pan Bałwanek czuje się znacznie lepiej. Jeszcze tylko śniegu brak...














5 komentarzy:

  1. bałwanek świetny, a co do ozdób nic nie chowaj tylko pokazuj, sądzę że nie tylko ja chętnie popatrzę, pomimo iż święta minęły

    OdpowiedzUsuń
  2. Bałwanek uroczy :)
    Zgadzam się z poprzedniczką ,pokazuj co jeszcze masz :)
    Moja córka też nie mogła uwierzyć ,że za mojego dzieciństwa był śnieg po kolana ,a teraz to jest jakaś namiastka zimy i dzieci cierpią...poszalałyby w śniegu , no nie ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bałwanek to totalny słodziak ;)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń