Życie przyspiesza. Przed świętami
widać to jak na dłoni. Wystarczy wyjść z domu aby ujrzeć szaleństwo w oczach
przechodniów. Chyba nikogo ono nie ominie. Szczególnie dotyczy to nas, kobiet.
Codziennie wracam objuczona, jak wielbłąd i marzę aby święta już były. Chcę się
z wszystkim wyrobić, ale wiem też, że nie ma na to najmniejszych szans. Dziś
powstał taki oto wianeczek, zupełnie z przypadku. Skromny i prosty, czyli tak
jak lubię.
Dziś
dowiedziałam się też, że zmieniają się nasze świąteczne plany. Mój starszy syn
śpiewa w przykościelnej scholce. Entuzjazm dzieci i wielkie serce Pana, który
ich prowadzi, sprawiają, że msza staje się naprawdę niezwykłym przeżyciem. W
wigilię na pasterce, mój syn będzie odgrywał rolę Św. Józefa. Muszę mu do tego
czasu przygotować strój. Macie jakieś pomysły? Ja pomyślałam o albie od
pierwszej komunii i na to chcę mu narzucić mój ogromny szal, przewiązać czymś w
pasie. Z czego zrobić brodę? Na razie nie wiem. Ale spokojnie ... nie wpadam w
panikę. Jeszcze.
Niedawno
Pan, który prowadzi scholkę i pięknie przygrywa na gitarze ciężko zachorował.
Na szczęście wraca już do zdrowia jednak pobyt w szpitalu zaowocował pomysłem
aby nasze dzieciaki zaśpiewały dla chorych w drugi dzień świąt. Muszę się Wam
przyznać, że bardzo mnie ten pomysł ucieszył. Na ten dzień i tak nie mamy
żadnych planów. Siedzielibyśmy przed telewizorem i oglądali po raz setny
Kevina. Czy można lepiej spędzić Boże Narodzenie niż wśród chorych, niosąc im
radość?
 |
A tu już na drzwiach wejściowych
W rogu zdjęcia uwiecznił się aparat i mój popisowy, różowy polarek |